Proszę czekać...

Sąd Rejonowy w Krakowie uniewinnił kierowcę samochodu, któremu zarzucono przekroczenie prędkości, ponieważ uznał, że pomiary prędkości wykonane przez policjantów za niewiarygodne. Sprawa ta rzuca światło na kontrowersje, jakie od zawsze towarzyszą policyjnym urządzeniom służącym do mierzenia prędkości. W tym przypadku miernik laserowy UltraLyte (uważany za najdokładniejsze urządzenie stosowane przez policję) okazał się zawodny.

Historia ta rozpoczęła się w momencie zatrzymania kierowcy samochodu, którego oskarżono o przekroczenie prędkości o 20 km/h. Mężczyzna stanowczo twierdził, że przestrzegał przepisów i odmówił przyjęcia mandatu. Policjanci zdecydowali się skierować sprawę do sądu. Po zakończeniu kontroli kierowca, zdenerwowany sytuacją, odjechał gwałtownie z miejsca, co skłoniło policjantów do wykonania kolejnego pomiaru prędkości, tym razem kierowanego na oddalający się samochód. Urządzenie UltraLyte LTI 20-20 100L wykazało, że kierowca rozpędził się do 107 km/h na odcinku zaledwie 132 metrów. Policjanci ponownie zatrzymali mężczyznę, który ponownie odmówił przyjęcia mandatu. Tym razem, ze względu na to, że incydent miał miejsce w terenie zabudowanym, odebrano kierowcy prawo jazdy.

Sąd Rejonowy początkowo uznał winę oskarżonego, jak zazwyczaj czyni w pierwszej instancji. Jednak po odwołaniu od wyroku, sąd drugiej instancji nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy, uwzględniając opinię biegłego.

Obrońca kierowcy już od samego początku miał wątpliwości co do rzetelności pomiaru. Według oficjalnych danych technicznych samochód Volvo V40 D3 z roku 2014, którym poruszał się oskarżony, osiąga prędkość 100 km/h w 9,6 sekundy. Biorąc pod uwagę dystans 132 metrów, okazało się niemożliwe osiągnięcie przez kierowcę prędkości wskazanej przez policję. Wątpliwości obrońcy potwierdził również powołany biegły, który podważył wiarygodność samego pomiaru. Zwrócił uwagę, że pomiary powinny być wykonywane z wykorzystaniem statywu, aby wyniki były dokładne.


 

"...aby pomiar taki był miarodajny, wiązka musi zostać skierowana na płaską tablicę rejestracyjną; w przypadku użytego urządzenia nie ma pewności, czy rzeczywiście trafia ona w to miejsce, a nie na przykład w jadący obok samochód, albowiem punkt celowniczy odbiega od rzeczywistego miejsca padania wiązki pomiarowej. - Inną kwestią jest, że urządzenie nie wykonuje kontrolowanemu pojazdowi zdjęcia, a z rozporządzenia wynika, iż powinno mieć taką funkcję, aby zostać dopuszczone do użytku." - powiedział biegły Tomasz Płóciennik

 

Po przeprowadzeniu analizy dowodów i wysłuchaniu argumentów obrońcy oskarżonego oraz biegłego Sąd Rejonowy w Krakowie uwierzył w wątpliwości przedstawione przez nich i zdecydował o uniewinnieniu kierowcy samochodu marki Volvo od zarzutu przekroczenia prędkości. Wyrok sądu jest już prawomocny, co oznacza, że policja nie złożyła odwołania od tej decyzji.

W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że pomiary prędkości przeprowadzone przez funkcjonariuszy policji nie były wystarczająco wiarygodne i miarodajne. Sąd podzielił wątpliwości obrońcy i biegłego dotyczące precyzji oraz prawidłowego wykonania pomiaru przy użyciu miernika UltraLyte. Oznacza to, że brak jest przekonujących dowodów wskazujących na winę oskarżonego.

Mimo uniewinnienia kierowcy, policja nie zamierza zrezygnować z dalszego używania mierników UltraLyte. Funkcjonariusze podkreślają, że przechodzą odpowiednie szkolenia dotyczące obsługi tych urządzeń, a samo urządzenie zostało zatwierdzone przez Główny Urząd Miar. Jednak ta konkretna sprawa wywołała dyskusję na temat wiarygodności pomiarów prędkości oraz konieczności zachowania odpowiednich standardów i precyzji podczas ich wykonywania.

Tomasz Płóciennik, obrońca oskarżonego, potwierdził, że wyrok sądu jest już prawomocny.